Witold Sokół (‘Toyo’, ‘Ptak’) – pilot m.in. MiGa-29, znana postać w polskim lotnictwie.

Witek czy możesz nam opowiedzieć jak to się stało, że to właśnie Twój sokół znalazł się na jednym z polskich MiG-ow 29 i do dziś jego zdjęcie możemy podziwiać na polskiej Wikipedii chociaż samolot już dawno został odbudowany i przemalowany.

Lecąc na Litwę w 2005 roku w grudniu dostałem samolot 77. Pogoda była taka sobie, powiem nawet – była bardzo zła. Myśmy pomimo to z kolegą polecieli i wylądowaliśmy na Litwie. Kiedy przyszedł czas powrotu po 3 miesiącach, to był koniec marca, warunki zapowiadały się dosyć słabe a technicy zapytali mnie, którym samolotem będę wracał. Na początku nie skojarzyłem dlaczego mnie pytają o to, więc ja mówię: przyleciałem 77, uznałem że powinienem ją zabrać z powrotem. Fakt był taki, że ta maszynie tej zdarzały się już drobne usterki. Ale historia tego samolotu też jest bardzo ciekawa m.in. został niemal zestrzelony przez piorun.  Wtedy na Litwie mechanicy zaproponowali abym wymyślił jakieś godło to mi je namalują pod kabiną skoro odważnie chciałem wracać trochę psującym się myśliwcem. Nakreśliłem im szybko czarnego sokoła, napisałem takimi malutkimi literkami na górze: „Toyo” bo przecież to moja ksywa od lat. A ponieważ ten samolot miał oprócz tego syrenkę warszawską i odznakę kościuszkowska Dywizjonu 303 to cała ta koncepcja zaczęła tworzyć odrębną historię.  To właśnie zdjęcie tej 77 jest na polskiej edycji Wikipedii. Samolot obecnie został już przemalowany i wyremontowany, teraz występuje w innych barwach, w odrobinę innym kamuflażu, jest zamalowany. Nie ma już mojego czarnego sokoła w rzeczywistości istnieje tylko pamiątka na zdjęciach, m.in. na Wikipedii.

Współtworzyłeś pierwszą eskadrę lotnictwa myśliwskiego. Jak się czuje człowiek, który miał tak duży wpływ na historię polskiego lotnictwa?

Tak to prawda, współtworzyłem ją i muszę powiedzieć, że jest szereg wspaniałych ludzi, z który mi miałem zaszczyt służyć, a wszyscy to moimi koledzy. Cieszę się, że to właśnie z nimi miałem zaszczyt być w tym zespole. Pamiętam nasze pierwsze porażki, naszą „walkę” z przełożonymi. Raz do roku odbywały się ćwiczenia z NATO, wtedy my lecieliśmy za granicę albo ktoś do nas przylatywał. Pamiętam nasze wyjazdy do Niemiec, pierwsze obawy. Nie wiedzieliśmy wtedy co my mamy mówić. Ale to wszystko się dobrze układało, ponieważ nie wstydziliśmy się mówić o naszej niewiedzy i dużo wynosiliśmy z tych spotkań. Tym zaskarbiliśmy sobie sympatię i zaufanie ludzi. Najciekawsze jest to, że najbliżsi byli nam Niemcy i najwięcej się od nich nauczyliśmy. Było kilku wyjątkowych, zdarzyło się że przez pogodę jeden z nich został u nas na 2 tygodnie i pokazywał nam jak pewne rzeczy zorganizować, jak one funkcjonują w Niemczech, siedział w sztabie i rysował schematy. I na tej podstawie, korzystając ze wspólnych doświadczeń tworzyliśmy swoją strukturę eskadrową. I w pewnym momencie staliśmy się, na tyle na ile to możliwe, kompatybilni z NATO. Zaczęliśmy mówić jednym językiem. Sami prowadziliśmy briefingi po angielsku. Jednak należy pamiętać, że w związku z ograniczeniami naszych samolotów nie mogliśmy prowadzić misji. Myślę, ze zupełnie nową jakość wprowadzili nasi następcy wraz z F-16.

MiG-29 vs F-16. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?

Byłem autorem dość niepopularnego stwierdzenia pośród pilotów MiGów-29, szczególnie tych którzy ten samolot po prostu kochają, dla których to jest samolot „dożywotni”, ponieważ zaczęli na nim latać, latali na starszych samolotach a później na MiGu-29 – i dla nich było to osiągnięcie lotniczego „absolutu”. Więc zawsze starali się zdyskredytować F-16. Ja uważam, że jeżeli wystawimy 2 samoloty F-16 i MiG-29 to jeden znakomicie nadaje się na pokazy lotnicze a drugi zdecydowanie na wojnę.  F-16 Falcon ma na  pokładzie bardziej zaawansowaną technologię, a tzw. „situation awareness” jest dużo lepsza od tej w MiG-29. Choć sentyment zawsze pozostanie.

Czy zgodziłbyś się ze stwierdzeniem, że wschodnie maszyny nie nadążają z technologią za zachodnimi?

Miałem możliwość polatania prototypem MiGa-29 w najnowszej wersji. W tej chwili ten samolot jest wprowadzany do służby. Wtedy był nazywany MiG-29 M2, na jednym z pokazów w Radomiu mogliśmy go wypróbować. Niestety nie mogłem sprawdzić jego możliwości wojennych, gdyż nie pozwolono na uruchomienie systemów uzbrojenia, żadnego radaru. Ale jeśli ten samolot potrafi to o czym opowiadali jego twórcy to na pewno w niczym nie jest gorszy od zachodnich konstrukcji.

Czy cywil odczułby różnicę w locie F-16 a MiG-29?

Wizualną na pewno i to właściwie tyle.

Wiem, że byłeś świadkiem pierwszego oblotu MiG-a 15, którym można polecieć razem z Jet Ryders. Prace nad jego odbudową trwały kilka lat. Opowiedz nam o tym.

Byłem świadkiem odbioru tego samolotu i pierwszego przelotu po remoncie. Widziałem jak był odbudowywany, ponieważ zdarzało się nam być na lotnisku z technikami i mechanikami, którzy nad nim pracowali. Nie raz dyskutowaliśmy z nimi, a oni pokazywali jak idą prace. Któregoś razu jadąc na zajęcia ze studentami ze Szkoły Orląt zauważyłem w oddali, że MiG-15 jest holowany, a LIM przez tyle lat nie latał. Domyśliłem się że będzie oblot. Pojechałem na lotnisko, poczekałem tam parę godzin, bo trwały próby silnika, a dopiero później go wytoczono i po raz pierwszy byłem świadkiem takiego oblotu. Towarzyszyły mu radość i męskie łzy. Coś wspaniałego. Chwytało mnie za serce i cieszyłem się razem z technikami, którzy tego dokonali. Nie wyobrażam sobie co oni przeżywali.

Niestety zdaję sobie sprawę z tego, że koszt przelotu takim samolotem jest ogromny, jego eksploatacja oraz utrzymanie w stanie lotnym i cała reszta formalności. Jednak warto takie rzeczy robić, ponieważ ten samolot to część historii i warto doświadczyć lotu MiGiem-15, bo to przeżycie, które zostaje w głowie na całe życie.

Co sądzisz o przyszłości czyli samolotach bezzałogowych?

Ma to swoje dobre i złe strony. Złe to takie, że nie będzie już tej przyjemności z latania. Żaden inny samolot niż myśliwski nie da tyle satysfakcji z latania, moc silników i akrobacje w powietrzu to przeżycia nieporównywalne do jakichkolwiek innych. Jednak z drugiej strony najsłabszym ogniwem w samolocie jest człowiek. Ponieważ np. konstrukcja mogłaby przetrwać olbrzymie przeciążenia, których człowiek nie zniesie. Z drugiej strony też, człowiek będąc na pokładzie może w każdej chwili skasować historię, ma pełen obraz sytuacji i nic nie zakłóci jej trzeźwej oceny, chyba że ktoś go oślepi laserem. Ale jeżeli sensory, kamery i to wszystko co będzie na pokładzie umożliwi operatorowi siedzącemu na ziemi mieć prawie taki sam lub zbliżony w 98% obraz no to faktycznie lepiej wysłać tam samą maszynę. Wtedy najwyżej tracimy samolot, a nie ludzkie życie. Skoro można wyeliminować człowieka, aby to maszyny załatwiały za nas pewne rzeczy to czemu nie? Jest to cena rozwoju.

A Ty jeszcze latasz?

Na samolotach sportowych, dla zabawy z kolegami. Obecnie jestem wykładowcą w szkole w Dęblinie, od 3 lat uczę studentów strzelania powietrznego i taktyki.

 

Rozmawiała Paulina Ślepko